niedziela, 8 grudnia 2013

Dlaczego programiści nie odchodzą skutecznie?


Make money and good projects, not lame excuses (1)
Inspiracją do tego tekstu jest artykuł pod niewątpliwie bardzo ciekawym tytułem "Dlaczego programiści odchodzą?". Niestety na nośnym tytule się skończyło, bo treść jest już nieadekwatna - opiera się na wideo prezentacji Pana z innej bo nie polskiej rzeczywistości, a wszystko przetworzone na polski przez młodego pracowitego człowieka, który staje się szefem i widzi ten amerykański "big picture" dla polskich programistów za polskie złotówki, siła nabywcza pieniądza zdaje się nie mieć znaczenia w tym idealnym świecie jaki przed nami maluje. Czy piwo jest w firmowych lodówkach, a może znacznie realniej brzmi przerwa na lunch nie doliczana do godzin pracy? Ponieważ autor w komentarzach pod tekstem znalazł trochę poklasku, koniecznie prosiłbym o zapoznanie się z całością Jego tekstu, aby lepiej zrozumieć podłoże i rozmiary problemu.

Deweloperzy odchodzą bo za mało im się płaci.
Tak, to jest główny powód. Odchodzą też z powodu nieciekawych projektów, ale nikt nie odchodzi do firmy z ciekawszymi projektami po to żeby zarabiać tyle samo. Wprawdzwie ktoś składający ręce w mądrych i nie nachalnie mentorskich gestach może nam pokazać piramidę potrzeb programisty, gdzie obok pieniędzy i samorealizacji znajdziemy piwo i t-shiry, ale nie ma potrzeby komuś takiemu wierzyć na słowo. Nie dajcie sobie sprzedać takiej piramidy, bo to pokraczna sterta chłopięcych aspiracji. Czas wytrzeć mleko spod nosów, nie mówimy o stawaniu się programistami, tylko o byciu nimi w zgranym zespole i skutecznym odchodzeniu dla własnych korzyści. Jaką to ma w sobie pokrzepiającą słodko-gorzką epickość gdy firma wykupuje wyoutsourcowanych pracowników i wykłada 2x tyle co nic i to w ciemno, aby potem nie móc utrzymać ich przy sobie, jak to zgrabnie odsuwa temat płac na drugi plan. 

25 lat i dożywocie.
Geek w lamerskich koszulkach dostaje 5k na rękę i myśli, że Pana Boga złapał za nogi, bo przecież większość naszego społeczeństwa radzi sobie gorzej, a kto by się tam przejmował tymi kredytami mieszkaniowymi na 25 lat (2). Jest piwo, jedzenie, okrągła sumka i t-shirty, lepiej być nie może ale przychodzi taki dzień gdy okazuje się, że dla większości górną granicą możliwą do zdobycia jest 10k na kontrakcie z zapisami w umowie niekoniecznie humanitarnymi (załączam draft kontraktu z firmą r***) i to też się wydaje dużo w tym biednym kraju. Nie radzimy sobie w Polsce nawet z tematem otwartego przyznania się do zarobków (3). W tym temacie polecam artykuł. Kasa jest tak samo ważna jak dobry projekt i tu się kończy granica naszej Ojczyzny. Ale przecież o zmianie pracy decyduje zły PM, brak jedności w zespole i ciepłego uściska leada, płaca tam gdzieś po drodze też jest, ale my polscy dżentelmeni określamy ją eleganckim wyrażeniem "okrągła sumka". Jak marne są to pieniądze okaże się gdy zajrzycie np. na jobsite.co.uk, gdzie przy każdej ofercie w cywilizowanym świecie są widełki płacowe. Prawdopodobnie obowiązek zamieszczania takiej informacji w Polsce uzdrowiłby naszą mentalność i rynek pracy, ale jakiś rządowy analityk zapewne uważa inaczej. Oczywiście w Polsce można awansować na lepiej płatne stanowiska jak np. dyrektor operacyjny ale to nie jest tematem tego tekstu (ani to dlaczego techniczni się nie nadają), podobnie jak sytuacja nadgodzinowa paru procent topowych koderów zarabiających więcej niż 10k.
Budujmy więc skutecznie zmotywowane i zgrane zespoły, poza granicami naszego kraju, gdzie narzekanie (takie jak teraz moje) nie będzie miało miejsca.


Diagramy kołowe, mapy rozwoju, sprzedaż powietrza, uznanie i samorealizacja.
Jak się domyślacie oprócz pieniędzy tylko dwie ostatnie kwestie mają znaczenie. Właściwie uznanie powinno być tożsame z pieniędzmi inaczej uznaniem nie jest. Pozytywny feedback na nic się zda jeśli zostały jeszcze tylko 24 lata kredytu. O swoje trzeba walczyć, trzeba umieć się sprzedać i nie psuć rynku pracy nieśmiałymi wymaganiami. Nie można się ciągle nabierać na socjalne benefity i korpo-widełki. Nie szukajcie inspiracji w bełkocie managementu nakłaniającego do pracy po godzinach (nawet płatnych), w rysowaniu map rozwoju, szkoleniach i konferencjach. Pośród tych wymówek próbujących usprawiedliwiać poziom płac, może się zdarzyć coś wartościowego, ale czekanie na ten dzień gdy zostały jeszcze 23 lata kredytu nie ma najmniejszego sensu. Nawet taki dress code zjednoczy tylko dzieci i ludzi bez kręgosłupów. Po zyskaniu odrobiny samoświadomości, można już spokojnie przestać dawać urabiać się złym PM-om i umieć powiedzieć nie.
Żeby nie było, że wyciągam swoje myśli z kapelusza zacytuję
wujka Boba: "Your career is your reponsibility. It is not your employer's responsibility to make sure you are marketable. It is not your employer's responsibility to train you, or send you to conferences, or to buy you books. These things are your responsibility. Woe to the software developer who entrusts his career to his employer".


Bilety lotnicze jako najskuteczniejsza forma demokracji. (4)
Odejdźcie skutecznie przez granicę powietrzną. Tak jestem bardzo subiektywny, a moimi słowami najwyraźniej kierują emocje. To co piszę, piszę jednak z dobrych pobudek, bo wizja autora tekstu do którego się odnoszę była nieznośnie odrealniona. Jestem pragmatycznym programistą, nie jestem zgorzkniały, mam nadzieję, że choć przez chwilę zrozumieliście moje intencje, zwłaszcza jeśli na dobre nie zapuściliście tutaj korzeni lub możecie zabrać najbliższych. Angielscy rekruterzy narzekają, że chętnych z Polski jest sporo, ale mało kto odważy się przyjechać na interview. Polska kojarzy Wam się z bezpieczeństwem, ale nim nie jest, jest państwem opresyjnym i pora na odważne decyzje. Zróbcie to dla siebie ale i też dla naszego państwa, aby zrozumiało, i dla pracodawców aby zrozumieli, aby coś ruszyło w głowach tych, którzy chcieliby analizować tylko pozafinansowe powody odchodzenia programistów. A teraz spróbujcie wstać od tych dizajnerskich biurek, przewietrzyć głowy i mieć jaja. Opcja druga - samorealizujcie się za grosze, skazując swoje przyszłe dzieci na podobny los polskich niewolników. Gdy już będziecie w "ziemi obiecanej" przeczytajcie jeszcze raz ten artykuł, może wtedy będzie miał sens.



(1) To pierwszy i ostatni wpis na tym blogu, nie udzielam się społecznościowo, więc nie mam ochoty ujawniać swojej tożsamości.
(2) Nie mam kredytu.
(3) Nie przyznam się ile zarabiam.
(4) Już kupiłem.



(*) Jakiś MVP na pewno napisze, że to wszystko stek bzdur, ale łatwo stracić z oczu realia, gdy jest się most valuable. Z daleka widok jest zawsze piękny.